niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 43

43. Nie ma to, jak przepaść bez wieści i wrócić z najważniejszym rozdziałem ;) Prawdę mówiąc nie sądziłam, że w ogóle uda mi się zakończyć to opowiadanie, ale wróciłam i już wiem, że zostanie ono skończone. Tak, jak każde inne. Miłej lektury!


Wybuchy, huki i brzęk żelaza towarzyszyły Octavii przez całą drogę. Stoczyła walkę z każdym, kto rozpoznał w niej córkę Titresa, więc gdy dotarła do centrum, była już wycieńczona. Spokojne, opanowane megalny, które znała, zostały zastąpione przez rozwścieczone stworzenia, za wszelką cenę broniące swojego skarbu.
Octavia wrzasnęła z przerażenia i od razu zamachnęła się mieczem, gdy ktoś złapał ją za ramię. Na szczęście w porę powstrzymała się od ciosu, bowiem stała twarzą w twarz z Vaillem.
 - Jesteś ranna - powiedział, uprzednio oceniwszy ją spojrzeniem.  - Możesz walczyć?
 - Mogę. Muszę. - Odpowiedziała.
 - A twoja misja? Czy Titres...
 - Żyje. Jest w Akademii, wszystko poszło dobrze. Ale teraz trzeba skupić się na tej przeklętej Perle! - rozejrzała się nerwowo. Tutaj również dotarła zaciekła walka i trzeba było jak najszybciej podjąć działania.  W przeciwnym razie cały jej trud na nic.
 - Posłuchaj - rzekł Vaill, nachyliwszy się nad nią.  - Nasi mistrzowie są zajęci walką, zostaliśmy tu sami, dlatego musisz mi pomóc. A najlepiej pomożesz mi, kiedy będziesz bez wahania wykonywać moje polecenia, jasne? - spytał, choć wiedział, że w przypadku tej konkretnej osoby to polecenie jest co najmniej niewykonalne.
 - Jeśli każesz mi uciekać, nie zrobię tego.
  - Wiem... - westchnął zrezygnowany. - Dlatego pozwól mi przynajmniej zaplanować, co będziemy robić. Perła jest umieszczona w świętym sanktuarium, ale na czas wojny została przeniesiona do podziemnych korytarzy. Jeden z meglanów powiedział mi, że istnieje sposób na to, by Mauvias nie mógł jej zabrać, ale żeby się to udało, musimy działać szybko.
 - Mów! - pospieszyła go, widząc nadciągającą armię Mauviasa.
 - Perła zwykle umieszczona jest na postumencie pośrodku sali, tam o północy, podczas dzisiejszego święta, osiąga pełnię swojej mocy, dlatego gdy znajdzie się tam w odpowiednim czasie, jej siła tylko meglanom pozwoli na zbliżenie się do niej. Zakładam, że Mauvias będzie wciąż walczył, a ty, jako jedyna masz w sobie krew meglanów, dlatego otrzymasz wsparcie Perły. Możesz wygrać, jeśli będziesz walczyć uczciwie.  - Octavia poczuła, jak strach zaciska się wewnątrz niej, jak wielki wąż. Już walczyła z Mauviasem i wiedziała, jak potężnym jest przeciwnikiem. Tymczasem ona sama była osłabiona, ranna, wykończona walką i swoją misją. Nawet ze wsparciem bogów niemożliwe było, by zwyciężyła.
 - Jak mniemam, jest to najbardziej patetyczne, epickie i dramatyczne wyjście? Jedyne z możliwych?
  - Tak - odparł smutno mistrz. - Musimy znaleźć Perłę, zanim zrobi to Mauvias.
 - Więc chodźmy. - Biegiem ruszyli do sanktuarium wciąż unikając walących się gruzów i śmigających nad ich głowami ostrz. Zniszczenia były ogromne - kraina właściwie w ogóle nie przypominała już samej siebie.
 Wejście do podziemnych korytarzy znajdowało się za kaplicą meglanów i miało postać wąskiej, skalnej dziury, przez którą trzeba było się przecisnąć. Dalej prowadził ciemny, cuchnący wilgocią korytarz, oświetlony tylko prawie wypalonymi pochodniami, których światło dawało tyle, co światło zwykłej świeczki.
 - Umieścić swoją najcenniejszą relikwię w takim miejscu - czy to nie świętokradztwo? - prychnęła Octavia, z lękiem oglądając się za sobą.
 - Nie ma znaczenia wygląd ani stan miejsca. Rozjerzyj się - tutaj nie ma szans na walkę, jest za mało miejsca.
 - Racja... - przyznała. Była już za bardzo zmęczona, by myśleć. - Wiesz, gdzie dokładnie jest ukryta?
 - Nie. Meglan powiedział mi tylko, że mam szukać w podziemiach.
 - Więc szukajmy - powiedziała. Nie chciała teraz rozmawiać. Jej myśli były zajęte tatą, mamą, Alanem, Felixem... Miała wielką nadzieję, że gdy wróci z wojny, oni wciąż będą cali i zdrowi, że zobaczą się i wszyscy razem będą żyli jeszcze długie lata.
Szli długo, a końca okropnego tunelu nie było widać. Po  drodze napotkali rozgałęzienia pełne szczurów i innych obrzydlistw, ale korytarze te były na szczęście krótkie, więc szybko się je sprawdzało. Tu i ówdzie w ścianach znajdowały się małe cele, do których każdy zdrowy na umyśle człowiek wolałby nie wchodzić.
Wkrótce jednak dotarli do miejsca, w którym nie było już nic prócz niskich drzwi wykonanych z brązu.
  - To musi być tutaj  - rzekł Vaill. Drzwi były zamknięte i trzeba było je otworzyć mieczem. Wtedy ustąpiły i... rzeczywiście. Na skalnym wgłębieniu w nisko sklepionej sali, w drewnianej, ozdobnej szkatule spoczywała ona - wielka, piękna perła, jaśniejąca magicznym blaskiem. Moc bijąca od niej wprawiała Octavię w autentyczny zachwyt. Wszystko, co meglany w niej zamknęły, sprawiało, że czuło się w niej całą gamę uczuć, całą paletę barw i dźwięków, to wszystko wchłaniało się własnym ciałem, tym się oddychało, tym się żyło.
 - To niesamowite... - wyszeptała. Naraz porzuciła myśli o tym, że nie wygra z Mauviasem. Jeśli ta wspaniała moc miała dodawać jej sił, to była pewna, że zwycięży. Poczuła, jak ogarnia ją spokój i miłe opanowanie. Była w pełni skoncentrowana, pewna siebie i zrównoważona. Nawet fizyczne zmęczenie ustąpiło. Teraz wiedziała, dlaczego meglany mogły w pełni się rozwijać i dlaczego miały tak wielkie możliwości. Działanie Perły było niesamowite.
Wtem chwilę błogości przerwał głośny huk, za ich plecami. Słuchać było głosy i uderzanie o siebie mieczy. A więc wojna dotarła i tutaj...
 - Znaleźć ich! - usłyszała przerażający głos Mauviasa, drżący od bólu, który mu sprawiła, odcinając dłoń. Teraz miał tylko jedną, by walczyć, za to wspierało go mnóstwo jego żołnierzy.
 - Gdy tu dotrą - mówił szybko Vaill - wpuszczę tylko Mauviasa. Potem zamknę drzwi i przyprę mieczem, ale wtedy nie będę mógł ci pomóc. Musisz jak najszybciej zdobyć szkatułę i biec ile sił w nogach. Do północy zostało już naprawdę niewiele czasu. Pamiętaj, że gdy usłyszysz dzwon, perła musi być na swoim miejscu!
Głosy zbliżały się, a spokój Octavii, którego przed chwilą doświadczyła, zdążył już zniknąć. Spojrzała na Vailla, mając złe przeczucia.
 - Uważaj na siebie - poprosiła. 
 - Ty też  bądź ostrożna - odrzekł i ustawił się tuż przy ścianie tak, by nie było go widać. Krzyki dochodzące z zewnątrz narastały. Octavia dostrzegła już Mauviasa pędzącego ku niej wściekle, a zanim kilku jego ludzi. Gdy Mauvias tylko przekroczył próg, Vaill zatrzasnął drzwi i z wielkim trudem wepchnął za klamki miecz.
 - Zniszczyłaś wszystko! - zawył z furią Mauvias i od razu ruszył do ataku. Dziewczyna w porę przygotowała miecz, choć teraz mogła tylko odpierać ataki. Mauvias, mimo, że walczył jedną ręką, wciąż pozostawał najlepszym wojownikiem, jakiego spotkała na swojej drodze. - Zapłacisz mi za wszystko!
  - Po moim trupie - syknęła napierając na niego z całą mocą, tak, by znalazł się jak najbliżej ściany. Nie zdążyła jednak uchronić się przed ostrzem, które rozcięło jej nogę od uda aż po kostkę. Wrzasnęła z bólu. Nogi zaczęły jej drżeć, a przecież wciąż musiała walczyć.
 - Nie żyjesz, rozumiesz?! Już nie żyjesz! - krzyczał Mauvias, zanosząc się szaleńczym śmiechem. Octavii było coraz trudniej. Był moment, w którym myślała, że już po niej. Gdyby Vaill nie utrzymywał drzwi własnym ciałem, a reszta przeciwników wpadłaby do tak małego pomieszczenia, nie miałaby szans na przeżycie. Walka trwała. Raniła Mauviasa kilka razy, ale sama stawała się coraz słabsza - z długiego rozcięcia wyciekało coraz więcej krwi i chyba tylko cud pozwalał jej jeszcze walczyć.
- Nic nie zdziałasz, Mauvias! Twój najważniejszy więzień uciekł, najwierniejszy sługa cię zdradził, a twoja armia już przegrywa! Co ci jeszcze zostało?
 - Zemsta - wysyczał, przeszywając ją morderczym spojrzeniem. - Zginiesz, choćbym i ja sam miał stracić życie - mówił, nie spuszczając z niej wzroku. Potem znów ruszył do szaleńczego ataku, tak szybkiego, że wręcz nie do odparcia. I wtedy znów skorzystał ze swojej strategii. Chciał skupić jej uwagę na czymś innym - zaatakował więc Vailla, tak, jak uprzednio Maala. Mistrz, którego miecz tkwił w drzwiach nie miał jak się bronić, jedynie uciekał, jednak nie mogło to trwać długo.
 - NIE WAŻ SIĘ GO TKNĄĆ! - krzyknęła, wymieniając serię szybkich cięć z Mauviasem, ale ten był silniejszy i szybszy. Musiała więc stanąć między Vaillem a Mauviasem, lecz zanim zdążyła to zrobić, Mauvias przerzucił ostrzę nad jej głową i pchnął je prosto w pierś Vailla.
- NIE! - rozpaczliwy krzyk dziewczyny niósł się głośnym echem w całym sanktuarium. Przez chwilę nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Dopiero gdy do tej pory utkwiony w nią wzrok Vailla zgasł, uświadomiła sobie, że to już koniec. Jej nauczyciel, człowiek, który w rok nauczył ją więcej, niż ktokolwiek inny, nie żyje. Był dla niej przez ten czas, jak ojciec, jak anioł stróż. A teraz leży martwy, zabity ręką Mauviasa. Właśnie ta myśl spowodowała, że rzuciła wszystko na szalę - żyć albo umrzeć. Dzika furia dodała jej sił, desperacja sprawiła, że nie odczuwała już strachu. Albo ona, albo on. Nawet Mauvias przeraził się, widząc, co się z nią dzieję. Nie było mu już tak łatwo walczyć, gdy ciosy były silniejsze, szybsze, jednoznacznie czyhające na śmierć.
 - Zdychaj! - wrzasnęła Octavia i... udało się. Przebiła potwora ostrzem na wylot. Trzymając w dłoni klingę miecza, który tkwił w jego ciele, patrzyła mu w oczy. - Zamieniłeś moje życie w piekło, a teraz ja cię do niego pośle - wysyczała, po czym szybkim ruchem wyciągnęła z niego miecz. Z ust potwora wyciekła krew, a on sam padł tuż obok Vailla na ziemię. Octavia odetchnęła z ulgą. Zabiła go. Już po wszystkim.
Uklęknęła obok ciała Vailla, mokra od krwi i potu, koszmarnie zmęczona i zdruzgotana. Podniosła jego ciało i przytuliła je do siebie. Z jej oczu pociekły gorące łzy, ani trochę nie zmywające bólu, jakiego właśnie doświadczała.
 - Nigdy cię nie zapomnę. I przyrzekam, że będę takim wojownikiem, jakim chciałeś, bym była, nauczycielu - mówiła, łkając. Był dla niej tak ważny... Nie chciała go wypuszczać z ramion. Zapomniała nawet o tym, że na zewnątrz wciąż trwa wojna, że aby dobra strona odniosła zwycięstwo, Perła musi znaleźć się o północy na swoim miejscu. Pierwsze uderzenie dzwonu natychmiast jej o tym przypomniało...

2 komentarze:

  1. Już myślałam że gdzieś zaginęłaś ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Już zabieram się do czytania historii , ale na początek muszę Ci pogratulować wcześniejszego bloga - chodzi mi o 'amortencje' jejku , piękne opowiadanie .. żałuję że trafiłam na nie dopiero przed kilkoma dniami… Główni bohaterowie ukazani idealnie z całą tą złością, namiętnością, humorami .. a jednak zakończyłaś to smutno .. normalnie aż się popłakałam czytając ostatni rozdział i epilog. Masz niesamowity talent, nie zmarnuj go ;) Życzę kolejnych, tak idealnie napisanych historii :)

    OdpowiedzUsuń