piątek, 15 czerwca 2012

Rozdział 1


  1. Jest i pierwszy rozdział. Tutaj poznacie kilka pierwszych terminów i nazw. Wiem, że są rzeczy, których mogliście nie zrozumieć, dlatego od razu mówię – wszystko będę wyjaśniać w kolejnych rozdziałach. Mam nadzieję, że choć trochę Was zaciekawiłam i mogę liczyć na kilku Czytelników ;)

    P.S. Będę wdzięczna za opinie, jako że to mój pierwszy przejaw autorskiej twórczości.


W malowniczej krainie Coidzie zaroiło się od mężnych chłopców i młodych dziewcząt, które usilnie poszukiwały wybranka serca. Przybywali zewsząd, z każdej ze stron Perquein, zwanej również Perłową Galaktyką. Krążyły nawet pogłoski, że wraz z królem i królową ma przybyć sam anioł Millius, a zobaczyć go na własne oczy było wielkim zaszczytem, którego bardzo rzadko można było dostąpić.
Dzień dopiero rozkwitał, a przed małą, kamienną chatką siedziała już od dobrych dwóch godzin młoda dziewczyna o długich, karmelowych włosach i bystrych oczach w kolorze bursztynu. Kreśliła na ziemi bezsensowne znaczki w oczekiwaniu na początek Wielkiej Selekcji. Nie umiała cierpliwie czekać, dlatego zerwała się z łóżka zaraz o świcie i ciężko wzdychała, patrząc na powolnie przesuwające się chmury. Kochała Coidę, ale ten wieczny spokój zwyczajnie ją nudził.
-Octavio, śniadanie! - dobiegł ją z wewnątrz chatki pogodny głos mamy.
-Zaraz przyjdę. -mruknęła bez entuzjazmu i znów westchnęła głęboko.
-Doczekasz się. -poczuła dłoń matki na ramieniu. -Cierpliwości, czas nie stoi w miejscu. No i sądzę, że Millius nie będzie przed tobą uciekał. -uśmiechnęła się radośnie.
-Millius? - powtórzyła zdziwiona dziewczyna. -Dlaczego wspominasz o Milliusie?
-A nie na niego czekasz?
-Czekam na Selekcję, przecież wiesz!
-Och, daj spokój. Też kiedyś miałam szesnaście lat i wiem, jak to jest, gdy się czeka na przybycie istoty nadludzko pięknej. -Chantall puściła córce oko, a ta poczerwieniała.
-Mamo! Dobrze wiesz, że nie interesuje mnie uroda jakiegoś anioła! Chcę tylko w końcu dostać się pod opiekę jakiegoś mistrza i zacząć nauki. -tu Chantall przestała się uśmiechać. Stała się bardzo poważna. Postanowiła, że raz jeszcze porozmawia z Octavią, zanim ta wcieli swoje plany w życie.
-Zdajesz sobie sprawę, jaką funkcję pełni Gwardia Królewska?
-Tak, mamo. I bardzo chcę się do niej dostać mimo walk, wojen i piekielnie trudnych misji. - mimo swego zdecydowania w głębi duszy czuła się jednak winna. Wiedziała, że przydzielenie jej mistrza oznaczało opuszczenie Coidy i szkolenie w krainie Pense, a to z kolei sprawiłoby, że jej matka zostanie sama. Zdawała sobie też sprawę z jej obaw – w końcu Artax zginął właśnie podczas misji, a jej ojciec został wtedy porwany...
-Jak chcesz. -stwierdziła sucho Chantall, choć miała jeszcze mnóstwo argumentów, by odwieść Octavię od pomysłu wstąpienia do Gwardii.
-Wiem, że ci się to nie podoba. -wypaliła dziewczyna.
-Nigdy tego nie ukrywałam.
-Mamo... to jest właśnie to, o czym zawsze marzyłam. Własny mistrz, szkolenie, nowe umiejętności, przygody... Zgodziłaś się, żeby Artax zaciągnął się do Gwardii, więc...
-Dobrze wiesz, że dla Artaxa wstąpienie do Gwardii skończyło się tragicznie. -te słowa wciąż ciężko przechodziły jej przez gardło.
-Mam ci obiecać, że nie zginę?
-Nie możesz mi tego obiecać. Nikt nie może. Jeśli jednak marzysz właśnie o tym, żeby własną piersią zasłaniać królową przed smokami, to proszę, życzę powodzenia w zadaniach Wielkiej Selekcji. -Chantall obróciła się i z powrotem weszła do domu. Octavia powlekła się za nią. Wiedziała, że nie przekona matki. Prawdę mówiąc nie miała prawa oczekiwać od niej, że po tym, jak straciła syna i męża właśnie w służbie Gwardii Królewskiej, będzie w stanie jeszcze zaufać w szczęście.
-Będziesz wściekła, jeśli przejdę wszystkie zadania, prawda? - spytała siadając przy stole.
-Nie. Będę się po prostu bardzo martwiła.
-To wcale nie poprawiło mi humoru.
-Wiem. Nie miało. Jedz, musisz mieć dużo siły. -dziewczyna niechętnie zabrała się za śniadanie. Dziś nawet ono ciągnęło się w nieskończoność. Po śniadaniu przyszło długie i nudne przedpołudnie, po nim letni skwar południa i wreszcie wieczór. Serce zabiło jej mocniej, gdy nad Coidą zrobiło się ciemniej, a wokół rozbrzmiewał coraz śmielszy i głośniejszy gwar rozmów. Wszyscy zmierzali ku placowi głównemu, który otaczały olbrzymie trybuny, mające pomieścić kilkanaście tysięcy widzów. Wewnątrz pierścienia trybun wznosiła się wieża, w której miała zasiąść królewska para, Millius oraz mistrzowie Gwardii.
Octavia założyła skórzane rękawiczki, wygodne szaty i wysokie buty ze smoczej skóry, a potem wraz z matką ruszyła prosto na plac. Przez całą drogę praktycznie się do siebie nie odzywały i dopiero przed wejściem na trybuny matka złapała Octavię za ramiona.
-Uważaj na siebie, kochanie. -pocałowała córkę w czoło.
-Będę. Przyrzekam. -powiedziała zdecydowanie i ruszyła w przeciwnym kierunku, prosto na okrągły plac, nad którym wznosił się ogrom publiczności. Gdy wyszła z cienie ogromnych, żelaznych wrót, powitał ją ryk tłumu. Najwyraźniej przybyła jako ostatnia z trzydziestu sześciu kandydatów. Nie będzie łatwo zostać zwycięzcą – pomyślała. Jeśli się nie myliła, była najmłodszą osobą, która zdecydowała się podjąć próby. Zerknęła w stronę wieży królewskiej i na chwilę przystanęła – blask bijący od osoby Milliusa wręcz zniewalał. Nie ona jedna wpatrywała się w anioła, czemu nikt się specjalnie nie dziwił, biorąc pod uwagę jego nadludzkie piękno i olbrzymią moc, którą emanowała cała jego postać. Gdy spojrzał w jej kierunku swoimi intensywnie błękitnymi tęczówkami, a w jego długie, białe włosy wkradł się podmuch wiatru, przeszyło ją bardzo przyjemne ciepło. Mogłaby się tak w niego wpatrywać godzinami, gdyby nie dźwięk rogu, który przywołał wszystkich do porządku. Dopiero gdy zamrugała kilka razy dostrzegła także królową Sagessę i króla Braviusa. Władca wstał i magicznie zwielokrotnionym głosem zaczął przemawiać do zgromadzonych.
-W imieniu mojej żony, królowej Sagesse, władcy krainy Pasmort, anioła Milliusa, wszystkich mistrzów Gwardii Królewskiej i swoim własnym, pragnę powitać wszystkich na ceremonii kolejnej Wielkiej Selekcji! - cały plac wybuchł oklaskami. -Dziś, jak co trzy lata, sześciu mistrzów wybierze sobie nowych uczniów, którzy według nich będą godnie reprezentować imię królewskiej rodziny w całej galaktyce! - przez plac przetoczyła się kolejna fala oklasków. -Młodzi wojownicy! - zawołał król, zwracając się bezpośrednio do kandydatów. -Postawimy przed wami ważne i trudne misje, aby się przekonać, kto z was zdoła udźwignąć brzemię przynależności do Gwardii Królewskiej. Musicie zdawać sobie sprawę, na co się porywacie. Krainy Zjednoczone od lat toczą wojnę z krainą Noisang, a wy, jako oddział elitarny, będziecie musieli zmierzyć się z ciemną mocą w jej najgroźniejszym wymiarze. Gdy podejmiecie nauki, nie będzie odwrotu. -mówił z wielką powagą, by wszystko dotarło do młodych jeszcze głów. -Jeśli jesteście gotowi, zaczynajmy! - klasnął w dłonie, z których natychmiast trysnęły różnobarwne iskry. Cały stadion na nowo zatrząsł się od wiwatów.
Król Bravius zajął swoje miejsce, a na plac wkroczyło sześciu postawnych mężczyzn w czarnych szatach z mieczami za pasem. Kandydaci szybko ustawili się w szeregu, a jeden z mistrzów zaczął mówić.
-Każdego z was czekają trzy próby i dopiero przejście ich trzech gwarantuje wam, że któryś z mistrzów Gwardii będzie rozważał przyjęcie was na nauki. Każda próba sprawdzi was z innej strony. Ze swojej strony zalecam porzucić brawurę i skoncentrować się na trzeźwym myśleniu. -rzekł spokojnie. - Pierwsza szóstka -krok do przodu. -polecił i sześć osób, bladych ze stresu, wystąpiło o krok. Octavia na chwilę odetchnęła z ulgą – stała jako siódma w rzędzie. -Reszcie zawiążemy oczy i wyprowadzimy za wrota, abyście nie wiedzieli, co was czeka. -wszyscy skinęli głowami. Każdy z mistrzów zawiązał reszcie oczy, po czym zostali wyprowadzeni poza plac.
-Siadaj. -ktoś lekko popchnął Octavię na kamienną ławkę stojącą tuż obok zamkniętych wrót. Przez chwilę miała ochotę powiedzieć, że wcale nie chce siadać, a potem przypomniała sobie, że ma do czynienia z samym mistrzem gwardii. -Ile masz lat? - spytał ten sam głos.
-Szesnaście. -odpowiedziała.
-I nie uważasz, że jesteś na to za młoda? Na twoim miejscu poczekałbym z tym jeszcze trzy lata.
-Nie chcę czekać. -wypaliła. -Czuję się gotowa.
-Czujesz się gotowa... -gdyby widziała kpiarski uśmieszek na twarzy mistrza, z całą pewnością by się zezłościła. W sumie denerwował ją już sam brak wiary w jej umiejętności. -Słyszałaś, co powiedział mistrz Vaill? „Porzućcie brawurę”.
-Słyszałam. Nie zamierzam polegać na brawurze.
-Więc skąd ta buta?
-To nie buta. To jedynie chęć podjęcia próby.
-Naprawdę sądzisz, że ci się powiedzie, czy robisz to po to, aby się sprawdzić? - spytał, tym razem naprawdę zaciekawiony. Spotykał już wielu młodych, którzy chcieli wziąć udział w Wielkiej Selekcji tylko po to, by sprawdzić, na ile ich stać i uważał to za skrajną głupotę.
-Wiem, na ile mnie stać i wiem też, że istnieją lepsi ode mnie, ale nigdy nie będę mogła służyć w Gwardii, jeśli nie zwyciężę. Dlatego tu jestem.
-To dobrze. -stwierdził. -Sądzę jednak, że ktoś wpoił ci to myślenie. Nie mylę się? Ktoś z twojej rodziny jest w Gwardii?
-Był. -odpowiedziała krótko. Zawsze w tym momencie spuszczała na chwilę głowę, ale tym razem nie musiała patrzeć rozmówcy w oczy.
-Zginął?
-Brat tak. O ojcu nie mam pojęcia. Nie pamiętam go. Został porwany, gdy...
-Octavia. -szepnął mistrz tak, że nie mogła tego dosłyszeć i odsunął się na kilka kroków.
-Słucham?
-Przygotuj się dobrze do prób. -powiedział szorstko i oddalił się. Octavia poczuła się bardzo niepewnie. Dochodzące z wewnątrz odgłosy i krzyki tłumu nie dodawały jej otuchy. Bardzo chciała ściągnąć z oczu opaskę i dowiedzieć się, z kim rozmawiała i dlaczego jej rozmówca tak nagle odszedł. Zdawało jej się, że myślała nad tym zaledwie chwilę, gdy usłyszała ciężkie skrzypienie wrót i głos jednego z mistrzów.
-Wprowadzić kolejną szóstkę! - serce podskoczyło jej do gardła, gdy ktoś złapał ją za rękę i zaczął prowadzić w stronę placu. Gardło miała tak ściśnięte, że nie mogła nic powiedzieć. Ogłuszył ją ryk tłumu, poczuła, jak ktoś ustawia ją ciasno obok innego ramienia i... znów usłyszała głos tajemniczego rozmówcy.
-Nie daj się zabić. Powodzenia. -znów nie zdążyła nic odpowiedzieć, a chwilę potem z jej oczu ściągnięto opaskę.

10 komentarzy:

  1. No i znowu się spotykamy ;). Jestem naprawdę zaciekawiona tą historią i z pewnością będę tu zaglądać częściej :). Zauważyłam też pewne podobieństwo Milliusa do Lucjusza ;P (te długie, śnieżnobiałe włosy...). Pozdrawiam i czekam na 2 rozdział :*. Lilya

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi niezmiernie, że się spotykamy ponownie. Postaram się pisać tak, żebyś zaglądała tu z przyjemnością ;)

      Usuń
  2. Powiem szczerze, że nie tego się spodziewałam, kiedy mówiłaś mi, że Wenecja Cię natchnęła ;) Ale przecież tego powinnam się właśnie spodziewać. Fantastyka to cały Twój świat! :)

    Coś mi się zdaje, że wiem kim jest mistrz, z którym rozmawiała Octavia ;) Ale mogę się grubo mylić :) Czekam na więcej!

    PS. No i oczywiście oficjalnie witam na blogspocie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wenecja mnie natchnęła do obyczajówki, która też powstanie, jak skończę nieskończone jeszcze blogi. A że fantastykę kocham, to już wiesz ;)

      Please, podziel się przypuszczeniami, bo aż jestem ciekawa! :D

      I dziękuję za słówko oficjalnego powitania, miło ;)

      Usuń
    2. A jak zgadnę to co? Mam wyjawić tę tajemnicę? Nieee... Kiedy Ty wszystko wyjaśnisz to ja powiem co ja sobie wymyśliłam ;)

      I oczywiście już nadajesz mordercze tempo! Lecę czytać rozdz. 2 - mam nadzieję, że mi nikt nie przerwie ;)

      Usuń
  3. Przez Ciebie i Izzy, znów zapragnęłam pisać blogowo na bieżąco, chociaż wiem, że zupełnie się do tego nie nadaje! :) Izzy wysłała mi linka. Wczoraj czytałam fragment, dziś dokończyłam i podoba mi się! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam z ukłonem w moich skromnych blogowych progach ;)
      Po pierwsze - skoro się czegoś chce, to należy to robić. Podejrzewam, że nikt Cię nie ugryzie, nawet jeśli się nie nadajesz (a przecież chyba nie do końca tak jest ;) )
      Po drugie - Izzy zdała raport, że podesłała linka i powiem, że zanim tu zajrzałam, nabawiłam się lekkiego stresiku ;)
      Cieszę się, że się podobało :)

      Usuń
    2. Mam problem z systematycznością, przez co zupełnie niezamierzenie zostawiam z trudem zebranych czytelników z niczym, a potem mam wielkie wyrzuty sumienia... Teraz mam wizję i nie zawaham się jej użyć, choć muszę się jeszcze powściągnąć, by nie spalić zapału. U Ciebie nie widzę tego problemu, więc zapewne niedługo będzie tu tłum czytelników. Tego życzę! :) Pozdrawiam, Julia.

      Usuń
    3. Kochana, najwierniejsi zawsze zostaną :) A jakbym powiedziała "do trzech razy sztuka" - jeśli chodzi o blogi literackie :)

      Usuń
  4. Muszę przyznać, że to opowiadanie zapowiada się bardzo ciekawie.Chciałabym umieć pisać tak ja ty. Naprawdę masz talent.

    OdpowiedzUsuń