wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 5


5. Przyznam, że praca nad tym rozdziałem kosztowała mnie trochę trudu, a wszystko dlatego, że musiałam postarać się nie za szybko rozwinąć akcję, bo co to za przyjemność czytać opowiadanie, które skończy się szybciej, niż się zacznie? Nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy napiszę kolejny rozdział, bo (jak zwykle) robię 1000 rzeczy naraz, ale z racji tego iż w piątek zaczynają się wakacje – czasu na pisanie będzie 2 razy więcej. Miłej lektury wszystkim życzę!


Octavia miała wrażenie, że nie minął nawet kwadrans, gdy zeszła na dół, by spotkać się z mistrzem Vaillem. W rzeczywistości upłynęło sporo czasu, bo słońce chyliło się już ku upadkowi. Arcany czekał na nią, opierając się o poręcz schodów. Trzymał na rękach długi pakunek, obwiązany skórzanym pasem.
- To dla ciebie – powiedział, podając go dziewczynie. Wyciągnęła po niego ręce i zdumiała się, czując, że jest tak ciężki.
- Co to? - spytała.
- Rozwiń. - Vaill uśmiechnął się, najwyraźniej będąc przekonanym, że jego podopiecznej spodoba się prezent. Dziewczyna odpakowała podarek i wpatrzyła się weń z otwartymi ustami. Trzymała w dłoniach najprawdziwszy, srebrny miecz ze zgrabną rękojeścią.
- Jest... jest mój? - nie mogła powstrzymać pytania, choć wiedziała już przecież, że miecz został jej podarowany na własność. Arcany roześmiał się i pokiwał głową.
- Sądzę, że może się przydać, zwłaszcza, że od jutra zaczynasz zajęcia przygotowujące cię do walki.
- Jest wspaniały! - zawołała, wlepiając wzrok w jej pierwszą poważną broń. Nie wiedzieć czemu, w tej właśnie chwili poczuła ogromny przypływ dumy, jakby miecz był jakimś ważnym odznaczeniem za szczególne zasługi.
- Cieszę się, że ci się podoba. A jak akademik?
- Podoba mi się – odpowiedziała zaraz – Nie sądziłam, że jest tu tak ładnie. Ilekroć słyszałam opowieści kadetów Gwardii, zawsze opisywane były spartańskie warunki i katorżnicze ćwiczenia. - Vaill parsknął śmiechem.
- Bzdury. Ktoś po prostu chciał cię nastraszyć.
- Być może.
- Przejdźmy się – zaproponował mistrz i razem wyszli z akademika. Przechadzali się alejkami w parku za Akademią. Rosły tu wiekowe drzewa i różnobarwne kwiaty, a zachodzące słońce dodawało wszystkiemu uroku. Vaill pokazywał jej różne miejsca i opowiadał o nich. Zaprowadził ją na plac, gdzie odbywały się lekcje walk i do dzikiego gaju, w którym kadeci doskonalili swoją sprawność. Octavia słuchała go, ale jedno nie dawało jej spokoju, dlatego gdy wrócili do parku, postanowiła zacząć rozmowę.
- Mistrzu, muszę o coś zapytać. Zaraz po przybyciu do akademika spotkałam się z jednym z mistrzów, który stwierdził, że przyjąłeś mnie tylko ze względu na nazwisko. Wiesz, co to miało znaczyć?
- No tak – mruknął – znaczy to tyle, że poznałaś już Feyreveya. Słuchanie tego, co on mówi, nie zawsze jest wskazane.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego miałabym zostać przyjęta ze względu na nazwisko. Chodzi o mojego ojca i brata? Oni też służyli w Gwardii. - Od razu zauważyła zmianę w jego twarzy. Czyżby to był temat tabu? A jeśli tak, to dlaczego?
- Za dużo pytań, na jeden dzień, Octavio.
- Chcę wiedzieć! - upierała się.
- Naucz się cierpliwości, dziecko – rzekł łagodnie Arcany – wymuszanie w niczym ci nie pomoże, a już na pewno nie skłoni mnie do spełniania twoich zachcianek.
- To nie jest jakaś tam zachcianka! - oburzyła się – Wydaje mi się, że powinnam wiedzieć o czymś, co mnie dotyczy. Prawdę mówiąc miałam już kilka... dziwnych przeczuć, nim tu dotarliśmy.
-Wydaje mi się, że z czasem zbledną.
- Jeśli uzyskam odpowiednie informacje.
- Jesteś strasznie uparta – rzekł, kręcąc głową i z trudem powstrzymując się od dodania „zupełnie, jak ojciec”.
- Nie mogę liczyć na żadną informację, tak? - zacisnęła ze złości usta. Nie znosiła, gdy traktowano ją, jak dziecko, a Vaill najwyraźniej za punkt honoru ustawił sobie wyprowadzenie ją z równowagi. - No a może mi pan chociaż powiedzieć, dlaczego ten cały Feyrevey mnie nie znosi?
- Dla ciebie to mistrz Feyrevey, Octavio – upomniał ją – Mogę ci jedynie powiedzieć, że Alan niewielu ludzi lubi, praktycznie nikogo i nie należy się tym przejmować.
- Jak mam się nie przejmować kimś, kto najwyraźniej będzie mi utrudniał życie przez cały okres pobytu w Akademii? - fuknęła.
- Alan ma dość... specyficzne poczucie humoru, ale nie sądzę, by posunął się tak daleko, by przeszkadzać ci w zdobyciu tytułu mistrza – zapewnił ją. Obawy dziewczyny nie zostały jednak odsunięte na bok. Wprost przeciwnie – teraz już naprawdę niepokoił ją ten cały Feyrevey.

Do końca spotkania nie udało jej się nic wyciągnąć z Vailla, dlatego przez resztę wieczoru nie opuszczały jej ponure myśli. Zaczęła się martwić, że jej brat i ojciec nie cieszyli się wśród tutejszych dobrą opinią, ale z drugiej strony byłoby to całkowicie sprzeczne z tym, co mówiła jej mama, a przecież była to jedyna osoba, której wierzyła w stu procentach. Rozmyślania zajęły jej tak dużo czasu, że za wieczorną toaletę zabrała się o północy, co nie było najlepszym pomysłem, biorąc pod uwagę, że Vaill kazał jej się stawić o siódmej na dziedzińcu.
Jakby na dziś kłopotów było jej za mało, kompletnie zapomniała, gdzie znajdowała się łazienka i zaczęła błądzić po akademiku, który, jakby nie patrzeć, był dużą budowlą. Jedyna osoba, na którą się natknęła, był niezbyt rozgarnięty mistrz, który tak się spieszył, że nawet nie zauważył, jak potrącił ją na schodach. Octavia fuknęła z irytacją i skręciła w korytarz, z którego dochodziły jakieś głosy, mając nadzieję, że tam ktoś powie jej, gdzie się znajduje cel jej poszukiwań. Zbliżyła się do drzwi i już miała zapukać, gdy rozpoznała głos Vailla. Nie brzmiał na zadowolonego.
- Ona już zaczyna pytać! - krzyknął – Czy nie możesz się choć raz powstrzymać?
- Nie pouczaj mnie, Vaill – wysyczał drugi głos, który z pewnością należał do Alana – Będę mówił to, co uznam za stosowne.
- Jeśli uznajesz za stosowne pierwszego dnia zarzucać jej, że znalazła się tu z powodu swojego nazwiska, jesteś po prostu głupcem.
- Czyżby? - głos Feyreveya ociekał jadem – Chcesz mi wmówić, że jej mierny występ podczas Wielkiej Selekcji zrobił na tobie aż tak wielkie wrażenie? Myślisz, że uwierzę, że gdyby nie miała na nazwisko Conely, nie wybrałbyś lepszego kandydata?
- Zaślepia cię zawiść, Alanie. - Arc pokręcił głową. - Patrzysz na nią przez pryzmat Titresa. - W tym momencie po plecach Octavii przeszedł dreszcz. A więc jednak miała rację... To, że Feyrevey tak jej nie znosił, było winą jego dawnych porachunków z jej ojcem.
- Zawiść? - powtórzył, po czym zaśmiał się ironicznie.
- Nie próbuj się wypierać.
- Twoje zarzuty są idiotyczne, Vaill – skwitował mężczyzna, nie rezygnując z kpiarskiego uśmieszku. - Poza tym nasz problem wkrótce rozwiąże się sam. Już wcześniej ci mówiłem, że Conely nie przetrwa w Akademii nawet tygodnia. - Gdyby Octavia mogła teraz ujawnić swoją obecność, z chęcią wytłumaczyłaby Alanowi, w dość żywiołowy sposób, jak bardzo się myli. Z braku takiej możliwości jedynie zacisnęła pięści i postanowiła sobie, że za nic w świecie nie da mu tej satysfakcji i zostanie, choćby wszystkie krainy galaktyki miały legnąć w gruzach.
- Uważaj, Alanie – powiedział Arc, kiwając na niego palcem – jest silna i tak samo uparta, jak jej ojciec.
- Do końca świata będziesz ją porównywał do Titresa? - prychnął z pogardą drugi mistrz.
- Chcę ci tylko uświadomić, że źle ją oceniasz.
- Jakoś nie umiem spodziewać się po niej czegoś dobrego. Sam zobaczysz, że gdy tylko dowie się, dlaczego wszyscy do dziś z takim... szacunkiem powtarzają imiona Conelych, zacznie się puszyć i rozstawiać wszystkich po kątach.
- Dlatego ty postanowiłeś ten fakt uprzedzić i spróbować przedstawić jej jak najgorszą wersję o jej ojcu i bracie, czy tak? - sarknął Vaill.
- Nic jej jeszcze nie powiedziałem.
- Jeszcze? To groźba?
- Nie – parsknął – to zwykłe stwierdzenie.
- Co zamierzasz? - spytał wprost Arc. Alan wzruszył ramionami.
- To twoja uczennica, więc niewiele mam w tej kwestii do gadania. Uprzedzam cię tylko, że jeśli choćby spróbuje zrobić ze mną to, co robił jej tatuś, gorzko tego pożałuje.
- Przestań! - warknął wściekle Arcany – Jak możesz mówić w ten sposób o Titresie? Dobrze wiesz, że ten człowiek nie chciał być twoim wrogiem, niczego nie robił celowo, on po prostu... - urwał niespodziewanie.
- Po prostu co? - syknął Feyrevey – był lepszy, co? Nie rozśmieszaj mnie... Był pupilkiem króla Braviusa, to wszystko.
- Nie będę tego słuchał - oświadczył Vaill. Octavia dosłownie w ostatniej chwili schowała się za filarem. Gdyby ją zobaczył, pewnie dostałaby zdrową reprymendę, za włóczenie się nocą po akademiku, a jeszcze większą za podsłuchiwanie.
Prawdę powiedziawszy, wcale nie czuła się lepiej po tym, co usłyszała, choć upewniła się, że miała rację. Strasznie chciałaby się dowiedzieć, o co dokładnie chodzi Alanowi. Zaczęła się zastanawiać, czy aby na pewno powinna udawać, że nie ma pojęcia o dzisiejszej rozmowie mężczyzn. Wolałby pójść prosto do Vailla i postawić sprawę jasno, zażądać odpowiedzi na wszystkie pytania. To jednak niechybnie wpędziłoby ją w kłopoty, a tego nie chciała.
Omal nie wrzasnęła, gdy zdała sobie sprawę, że przygląda jej się para niebieskich, złośliwych oczu.
- Pięknie, Conely – wysyczał Feyrevey – To dopiero pierwsza noc, a ty już ładujesz się w kłopoty. Jak dużo słyszałaś?
- Ja... ja nie podsłuchiwałam – skłamała – zabłądziłam, a przechodząc tędy usłyszałam mistrza Vailla. Nie chciałam narażać się na reprymendę, więc schowałam się tutaj, kiedy wychodził. -Była zaskoczona, że wszystkie kłamstwa przechodziły jej przez gardło tak gładko. Nigdy nie umiała kłamać.
Alan przyglądał jej się przez dłuższą chwilę z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Lepiej nie bawić się w nocne przechadzki, Conely – powiedział w końcu, po czym zniknął za rogiem korytarza.

6 komentarzy:

  1. Hmmm... niewiele mogę teraz powiedzieć. Muszę poczekać jeszcze trochę - na odpowiedź na pytanie o Titresa i rozwój akcji :) Wtedy powiem więcej. A na razie czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam twoje wcześniejsze opowiadania. Tam miałam nick Olacia777. Może kojarzysz. Naprawdę mnie zaskakujesz z tym opowiadaniem. Dopiero teraz pokazujesz na co naprawdę cię stać. Tak trzymaj ;). Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że kojarzę, jakżebym mogła inaczej! Jak zwykle uśmiecham się do monitora, jak głupia, ciesząc się, że Ci się podoba ;)

      Usuń
  3. Kiedy można się spodziewać 6 rozdziału? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się napisac dziś, bo mam wolny dzień. Czy się na pewno wyrobię, nie jestem w stanie odpowiedziec

      Usuń