7. Przepraszam za długą przerwę. W nagrodę naskrobałam dość długi rozdział, w którym sporo się dzieje. Postanowiłam dłużej nie męczyć mdławych opisów lekcji i życia w akademiku. Miłego dnia wszystkim!
Kolejne dni w Akademii sprawiły, że
Octavia miała dość wszelkich ćwiczeń fizycznych. Nie sądziła,
że Vaill będzie ją oszczędzał,ale nie pomyślała też, że
będzie się nad nią pastwił tak, jak to robił teraz.
Pięciokilometrowe biegi były codziennością. Rany zadane mieczem
uważane były za chleb powszedni. Mordercze wspinaczki, tarzanie w
błocie, spotkania z niebezpiecznymi stworzeniami – to wszystko
było na porządku dziennym. Ale wszystko straciło znaczenie, gdy
po dwóch tygodniach szkoleń przyszedł czas na pierwszy egzamin,
który Octavia zdała z bardzo wysoką ilością punktów. Z
nieukrywaną radością patrzyła, jak uczeń Alana oblewa dwa
zadania, a potem kłóci się ze swoim mistrzem.
W liście do matki wspomniała tylko,
że jest ciężko, ale mimo wszystko spełniają się jej marzenia.
Tym bardziej, że wkrótce miały się zacząć zajęcia z latania, a
tego nie mogła się doczekać.
W międzyczasie zaznajomiła się z
uczniem Audara, Felixem. Chłopak okazał się równie sympatyczny,
co jego nauczyciel, z tym, że – przynajmniej według Octavii –
nie był tak przystojny.
Alan, oczywiście, gnoił ją, kiedy
tylko miał okazję i zawsze udawało mu się wylawirować w ten
sposób, że wychodziła na winną. O nim nie wspomniała mamie,
obawiając się, że mogłaby się martwić.
Właśnie tak minęły pierwsze
tygodnie szkolenia. Dziś jednak było inaczej.
O siódmej rano w Akademii zapanował
chaos. Mistrzowie biegali jak oparzeni, a w akademiku pojawiło się
kilku nieznanych mężczyzn ubranych w długie, fiołkowe szaty.
Uczniowie opuszczali pokoje i nasłuchiwali, choć niewiele się z
tego harmideru dało zrozumieć.
Octavia właśnie starała się
podsłuchać, o czym rozbawia Audar z Felixem, gdy nadbiegł zdyszany
Vaill.
- Dziś zajęcia są odwołane –
oznajmił – Masz czas dla siebie, ale nie wolno ci opuszczać
terenu szkoły, jasne?
- Jasne – odpowiedziała szybko –
Co tu się właściwie dzieje?
- Nie czas na pytania! Audar, rusz się!
- klepnął drugiego mistrza w ramię i razem popędzili korytarzem.
Chwilę potem zniknęli jej z oczu. Octavia spojrzała wyczekująco
na Felixa, ale chłopak tylko wzruszył ramionami.
- Mnie też nic nie powiedział. Wiem
tylko, że wszyscy mistrzowie mieli natychmiast stawić się w pałacu
królewskim. Podobno sam Millius przybył do króla.
- Czyli dzieje się coś złego... -
mruknęła Octavia – Sądzisz, że by nam powiedzieli, gdyby
krainie groziło jakieś niebezpieczeństwo?
- Nie wiem. Może to rodzaj jakichś
ćwiczeń?
- Wątpię. Vaill wyglądał na
zdenerwowanego. - Dziewczyna rozejrzała się, jakby oczekując, że
ktoś wyjaśni im, dlaczego dzisiejszy dzień tak wygląda.
- Wygląda na to, że wszyscy wyszli z
akademika – powiedział po chwili Felix – Chyba możemy przejść się
na dziedziniec. - Już mieli ruszyć schodami w dół, gdy usłyszeli
zduszony jęk na półpiętrze.
- Dokąd to? - wysyczał głos, który
sprawił, że Octavia mocniej zacisnęła pięści. Alan. - Cała
straż królewska już opuściła teren akademii.
- Puść mnie, Feyrevey! - wydyszał z
trudem mężczyzna, którego Alan przytrzymywał za gardło przy
ścianie.
- Najpierw wyjaśnisz mi, po co pchasz
się na piętro, skoro nie ma tam już żadnego z mistrzów.
- A może to ty mi powiesz –
wychrypiał – dlaczego nie poszedłeś razem ze wszystkimi?
- Odpowiadaj – zażądał Feyrevey i
przycisnął go do ściany tak mocno, że mężczyźnie zsiniała
twarz – Chcesz dostać się do pokoju mistrzów, tak?
- Jesteś chory! Puszczaj!
- Myślisz, że nie wiem, kim jesteś?
Myślisz, że nie wiem, czego szukasz?
- Mylisz się. Król mi ufa!
- Król jest naiwny – prychnął -
Powiedz mi, Feleon, czy ty chcesz mieć we mnie wroga? - Głos Alana
ociekał jadem.
- Mam go w tobie od zawsze, co?
- Zjeżdżaj stąd. A jeśli zobaczę
cię tu jeszcze raz, osobiście dopilnuję, żebyś nie był w stanie
wejść tu po raz kolejny. Nie o własnych siłach. - Po tych słowach
puścił go, a mężczyzna osunął się po ścianie, kaszląc i
krztusząc się. Alan zaczął wspinać się po schodach, ale Octavia
nawet nie pomyślała o ucieczce. Powinna pomóc człowiekowi,
którego Ferevey omal nie udusił. Zdążyła zejść zaledwie po
kilku schodkach, gdy...
- Conely! - ryknął wściekły mistrz.
Dziewczyna obrzuciła go nienawistnym spojrzeniem – Znowu
podsłuchiwałaś!
- Jakżebym śmiała – zakpiła.
- Śmiałabyś! Do mojego gabinetu,
natychmiast! - Felix ze współczuciem patrzył, jak Feyrevey bez
zbędnych delikatności chwyta Octavię za rękaw, a potem
zatrzaskuje za nimi drzwi. - Siadaj! - wysyczał, wskazując jej
fotel przed hebanowym biurkiem. Octavia była tu pierwszy raz i mogła
stwierdzić, że miejsca z całą pewnością pasuje do jego
lokatora. Wszystkie meble były czarne i wypolerowane. Nie było
żadnych zbędnych ozdób, a w całym pomieszczeniu panował
pedantyczny porządek.
- Nie chciałam podsłuchiwać –
wyjaśniła – Schodziłam właśnie po schodach, gdy...
- Milcz – przerwał jej – Chcesz mi
wmówić, że zawsze pojawiasz się w nieodpowiednim miejscu, w
nieodpowiednim czasie, tak?
- Nie, ale...
- Przyjmij zatem do wiadomości, że
nie będę tolerował węszenia i szpiegowania mnie. Nie musisz mnie
darzyć zaufaniem, ale masz obowiązek traktować mnie z szacunkiem.
- Przez chwilę miała wielką ochotę wybuchnąć śmiechem, ale
wtedy bez wątpienia miałaby bardzo poważne kłopoty.
- Nie miałam zamiaru pana szpiegować,
mistrzu Feyrevey – wycedziła.
- Czy ty masz mnie za durnia?! -
uderzył pięścią w biurko. Potem szybko znalazł się tuż przed
nią. - Jesteś taka sama, jak twój ojciec. Bezczelna i plugawa!
Mówiłem to wszystkim od początku, a teraz znajduję potwierdzenie
w twoich czynach!
- To nie ja duszę niewinnych ludzi! -
krzyknęła, nim zdążyła się opanować. Alan zdrętwiał.
- Nie waż się mówić do mnie w ten
sposób. - Jego źrenice zwęziły się niebezpiecznie.
- O wszystkim powiem Vaillowi –
zagroziła – Wiedziałam, że z panem coś jest nie tak.
- Powiesz Vaillowi? - powtórzył z
kpiącym uśmiechem – A masz dowód? Vaill doskonale wie, że mnie
nienawidzisz, nie jest głupi. Pewnie zdaje sobie sprawę, że kto,
jak kto, ale ty umiesz doskonale kłamać.
- Skąd pan może o tym wiedzieć?
- Znam wystarczająco dużą część
twojej zaplutej rodzinki! - Tego nie mogła już znieść. Zanim
zdążyła skonsultować rękę z mózgiem, chlasnęła nią Alana
prosto w twarz z taką siłą, że na chwilę stracił równowagę.
Odepchnęła go i bez pozwolenia wstała z miejsca. Feyrevey,
podobnie jak ona sama, przez krótką chwilę tkwił w bezruchu,
kompletnie zszokowany.
- Zapłacisz mi za to, Conely.
Przysięgam ci, że mi za to zapłacisz.
- A ja przysięgam panu, że dowiem
się, kim jest Feleon i dlaczego chciał go pan zabić.
- Spróbuj – syknął – Powiedz mi,
co wiesz.
- Słucham?
- Nie udawaj, że nie wiesz, o co
chodzi. Podejrzewasz mnie, prawda? Jesteś tak samo głupia, jak
Vaill, Lennars i cała banda tych idiotów, tak? - tym razem naprawdę
nie miała pojęcia, o czym on mówi.
- Albo pan wyjaśni mi, o czym mowa,
albo w tej chwili wychodzę. - Alan zawahał się. Nie był pewien,
czy dziewczyna naprawdę jest niczego nieświadoma, czy może tak
dobrze gra. - To ma jakiś związek z tym Feleonem, tak?
- Przyznaj, że choć próbowałaś
wypytać Vailla, dlaczego... dlaczego cię tak cię traktuję.
- Próbowałam się dowiedzieć,
dlaczego twierdzi pan, że dostałam się do Akademii tylko ze
względu na nazwisko. Wiem, że nienawidził pan mojego ojca i wiem,
że chce pan, żebym stąd wyleciała. Nadal jednak nie wiem, o co
miałabym pana podejrzewać i co ma do tego facet, którego właśnie
pan dusił.
- Temat Feleona zostaw w spokoju, to
nie twoja sprawa – uciął.
- Wątpię.
- Nie pytałem cię o zdanie.
- Trudno. Jeśli sądzi pan, że tak po
prostu to zostawię, wyprowadzę pana z błędu.
- Równie szlachetna i dzielna jak
tatuś, co? - prychnął kpiąco. - Dobrze ci radzę, nie wtykaj nosa
w nieswoje sprawy.
- Nie musiałabym tego robić, gdyby
wyjaśnił mi pan wszystko, co chcę wiedzieć. - Spróbowała z tej
strony, a on był szczerze zaskoczony – nie sądził, że można
mieć aż taki tupet.
- Podsłuchujesz mnie, choć nie masz
do tego prawa, jesteś arogancka i opryskliwa, uderzasz mnie w twarz,
a teraz śmiesz żądać, żebym odpowiadał na twoje kretyńskie
pytania? - Zadrżał z wściekłości. - Wynoś się – wysyczał,
wskazując jej drzwi. Po raz pierwszy odchodziła od niego
niechętnie. Była niemal pewna, że wszystkiego się dowie. Wygląda
na to, że Alan nie jest do końca godzien zaufania, jak twierdził
Vaill.
***
Narada trwała. Wszyscy mistrzowie,
strażnicy, doradcy i myśliciele wraz z Miliusem i parą królewską
dyskutowali.
- Skoro Mauvius po raz kolejny daje o
sobie znać, musimy mu pokazać, że my także nie pozostajemy
bierni! - rzekł z przekonaniem Lennars.
- To może być tylko prowokacja –
mówił Vaill, a wszystkie twarze zwróciły się ku niemu – może
zależy mu, żebyśmy podjęli walkę, żeby mógł oszacować, jak
wielką mamy armię i na co nas stać. Ze swojej strony radzę na
razie wstrzymać się z odpowiedzią.
- Tam giną ludzie, Vaill! - oburzył
się król Bravius – Nie mogę zwlekać w takiej sytuacji.
- On ma rację, Braviusie – poparł
go anioł, siedzący po jego prawej ręce – pośpiech jest tu nie
wskazany. -Jego głos sprawił, że wszystkich zebranych przeszedł
dreszcz.
- Co zatem proponujesz? - spytał król.
- Misję. Ktoś musi zostać wysłany
na zwiad. Potrzebujemy przede wszystkim wiedzy, dopiero później
siły. - Arcany spojrzał z wdzięcznością na anioła, który
posłał mu lekki uśmiech. Bravius zacisnął nerwowo usta. Wszyscy
wiedzieli, jak ciężko jest mu siedzieć z założonymi rękoma.
Znany był z brawurowych występów i gorącej krwi, a teraz musiał
cierpliwie czekać i podejmować racjonalne decyzje.
- Dobrze – zgodził się po chwili –
Jeszcze dziś wybiorę dwóch zwiadowców, których wyślę na
Noisang. -Rozległy się pomruki i szepty. Niektóre z nich wyrażały
aprobatę, inne wprost przeciwnie. Nikt jednak nie śmiał spierać
się z mądrością Milliusa, która, niewątpliwie, przewyższała
nawet najmądrzejsze meglany. - Wkrótce znów zwołam zebranie –
odezwał się znów Bravius – Na dziś jesteście wolni. -Wszyscy
ukłonili się i wstali od stołu. Vaill i Lennars spojrzeli po
sobie.
- Myślisz, że to ma związek z
Octavią? Że Mauvius dowiedział się o tym, że podjęła nauki? -
spytał den drugi. -Może o to chodzi. Może liczył, że ona zacznie
się interesować wszystkim, co się tu dzieje i sama do niego
przyjdzie. Arc, słuchasz mnie? - Arcany wyraźni interesował się
czymś innym.
- Zauważ, kogo brakowało na zebraniu.
- Co?
- Nie było Feyreveya i Feleona.
Zakładam się o wszystko, że nie próżnowali. Idziemy!
Nareszcie :)
OdpowiedzUsuńJej już myślałam że się nie doczekam! :)
OdpowiedzUsuńPoison chcemy więcej Allana i Octavii ;)))
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wczoraj rozdział. :) Podoba mi się, ale faktycznie chciałoby się częściej nowe cząstki, bo zanim człowiek na nowo wsiąknie, już się kończy i trzeba czekać. Ja niekoniecznie chcę Alana. Nie wiem, czy specjalnie zrobiłaś z niego takiego brutala, ale nie lubię go i nie widzę w nim nic pociągającego, poza tą nutką tajemniczości. Tak, był moment, że przedstawiał się ciekawie, ale po tym rozdziale znów stracił w moich oczach. No przepraszam, nazwał ją plugawą, a potem na dodatek wyzwał jej rodzinę od zaplutej! Czy Wy tego nie widzicie? To nie jest zwykłe przekomarzanie się typu: kto się lubi, ten się czubi... Teraz muszę dowiedzieć się czegoś więcej o Alanie, żeby ewentualnie zmienić o nim zdanie, ale na razie ma czerwone światło. Poproszę więcej Audara! :)
OdpowiedzUsuńJuluś masz rację w każdym zdaniu :)
OdpowiedzUsuń1. napięcie opada i człowiek traci wątek jak się długo czeka na ciąg dalszy - ale to jestem w stanie zrozumieć, bo po pierwsze wiem z czego wynikają opóźnienia, a po drugie - czy ja mam prawo narzekać? ;)
2. Alan wcale nie jest pociągający. Dla mnie jest on tylko źródłem uzyskania odpowiedzi na pytania dotyczące rodziców Octavii.
3. Aduar natomiast kojarzący mi się z beztroską i uśmiechem, jest takim mistrzem, który mógłby mieć mały romansik z uczennicą :)
A propos 1. Ja nie marudzę, żeby nie było! :) Kto nie jak ja ma zrozumieć konflikt twórczy z innym konfliktem twórczym i życiem na dostatek. :)
OdpowiedzUsuńNie śmiałabym sugerować, że marudzisz :)
UsuńA mnie Audar jak to się mówi nie ziębi nie parzy, jakoś on tam dla mnie nic nie wnosi :P
OdpowiedzUsuńJest powiedziane że jest bardzo przystojny, więc myślę że jakąś większą rolę odegra, ale nadal twierdzę że od nienawiści do miłości krótka droga wiedzie :)
No niestety, serce nie sługa i czesem największego chama pokocha ;)
UsuńAle ja twierdzę tak jak Julia, że to chamstwo Alana i słowa, które wypowiada w kierunku Octavii nie działają na jego korzyść :)
Teraz na pewno nie, ale z czasem myślę że jego stosunek do niej się zmieni...
UsuńMoże ona w tym czasie będzie "kręcić" z Audarem, on zrozumie że coś go do niej przyciąga hahah
Już to wcześniej stwierdziłam, że dopiero zainteresuje się nią, jak zobaczy, że nie ma szans. Wcześniejsza nienawiść wynika z dwóch czynników: a) podoba mu się - choć to oczywiście zgadujemy, bo autorka nie dała wyraźnych powodów, by tak sądzić, b) nienawidzi jej rodziny, bo mu w jakiś sposób zaszkodziła, weszła na ambicję lub splamił swój honor i męskość przez mężczyzn z rodu Oktavii. W związku z tym obawia się, że i ona będzie go miała za tchórza, szczególnie że jest taka waleczna. :) Nie mówiąc już o tym, że po prostu Oktavia jest dla niego wiecznym przypomnieniem o tej plamie na honorze. Takie tam moje dywagacje. :D
UsuńPodobają mi się te Twoje dywagacje ;)
Usuń