czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział 17

17.  Odrobinę krócej, bo nie chciałam mieszać. Poznajemy nową postać, która, jak zwykle wprowadzi trochę zamętu. Pokazuję też Foris od tej strony, która zdecydowanie różni ją od Zgredka ;)


Nazajutrz, gdy Octavia czekała już w umówionej sali na swoją nową nauczycielkę, nieco się stresowała. To był jej nowy przedmiot, w dodatku bardzo trudny, więc nie miała pojęcia, czy sobie poradzi i czy polubi panią Clemort. Felix i kilku innych uczniów siedziało na miękkich, purpurowych poduchach. Octavia rozejrzała się i skrzywiła nieznacznie - oczekiwała, że sala będzie pełna magicznych przedmiotów, eliksirów i starych ksiąg, a znajdowały się tu tylko wspomniane wcześniej poduchy, rozrzucone w nieładzie na posadzce, jedno krzesło, najprawdopodobniej przeznaczone dla nauczycielki, kamienna misa, oparta na filarze, wypełniona do połowy czystą wodą i zwiewne zasłony fruwające pod wpływem wiatru, wpadającego przez okna. Uczniowie zaczynali się już niecierpliwić i ten właśnie moment pani Clemort wybrała sobie na wkroczenie do sali. Wszystkie spojrzenia spoczęły na wysokiej, smukłej kobiecie, o gęstych, brązowych lokach, sięgających ramion. Rosanne Clemort miała  przyjazny wyraz twarzy, a ubrana była w łososiową szatę w róże. Octavia uśmiechnęła się nieco szerzej - już wiedziała, czemu Feyrevey nazwał ją głupią babą. W każdym razie  sama oczekiwała jakieś potężnej, poważnej czarownicy, więc ciężko jej było ukryć lekkie rozczarowanie. 
 - Witam wszystkich! - rzekła kobieta głosem równie ciepłym, co jej uśmiech.  - Nazywam się Rosanne Clemort i będę waszą nauczycielką od Magii i Teleportacji. Nic jeszcze pewnie o nich nie wiecie, więc zaraz trochę sobie o tym porozmawiamy - zapowiedziała, a potem poprosiła wszystkich o przedstawienie się. Była jedną z tą nielicznych osób w Akademii, która nie spytała ją, czy na pewno jest TĄ Conely i od razu zaplusowała sobie u Octavii.
 Nim kobieta znów zabrała głos, poprawiła sobie włosy i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. 
 - Dobra - zaczęła - o magii słów kilka. Ktoś wie, jakie rodzaje magii istnieją? - Felix podniósł rękę. - Tak, Rufusie?
 - Mam na imię Felix - poprawił ją.
 - Oczywiście, oczywiście - machnęła ręką na swoje przejęzyczenie. - Proszę mówić.
 - Więc... istnieją trzy podstawowe rodzaje magii. Bojowa, lecznicza i astralna.
 - Dokładnie! - wykrzyknęła, nie zwracając uwagi na to, że chce coś jeszcze powiedzieć. - Bojowa, jak nazwa wskazuje, służy do walki i używania jej przeciwko wrogowi. Lecznicza do usuwania ran i szkodliwych uroków, natomiast astralna, ta najfajniejsza, to cała masa ciekawych zajęć. Przepowiadanie przyszłości, formuły zaklęć i takie inne bibeloty. - Kilku uczniów parsknęło śmiechem. Reszta lekcji, podobnie, jak początek, była bardzo... żywiołowa. Pani Clemort gestykuowała żywo i  gdyby Octavia miała ją porównać do któregoś z mistrzów, byłby to z całą pewnością Audar. Od razu zrobiło jej się gorąco na tę myśl.
 Po dwóch kolejnych godzinach pani Clemort oznajmiła, że ma dość tłumaczenia i kazała wszystkim zmiatać do swoich zajęć.
 - Octavio, pozwól na chwilę - przywołała do siebie gestem dziewczynę, a ta, zaskoczona podeszła.
 - Słucham, proszę pani?
 - Rozmawiałam z mistrzem Vaillem i wiem, że powinnaś wykazywać wyjątkowe zdolności na moich zajęciach. Masz w sobie...
 - Krew meglanów - dokończyła za nią.
 - Właśnie. Dlatego chciałabym ci coś zaproponować. Może ci się wydawać, że z naturalną magią we krwi będzie ci łatwiej, ale ja myślę, że trzeba to potraktować w odpowiedni sposób. W miarę możliwości chciałabym ci udzielać prywatnych lekcji.
 - Nie pomyślałam, że będzie mi łatwiej. Nic nie wiem o magii - mruknęła.
 - Nie szkodzi - nauczycielka uśmiechnęła się do niej ciepło. - Wszystko będę ci wyjaśniać. Niemniej jednak ważne jest to, żebym miała szansę pokierować twoją magią osobiście, bo masz jej w sobie spore pokłady i trudno byłoby ci nad nią zapanować, gdyby się rozwijała zbyt szybko. A twierdzę, że może się tak właśnie dziać.
 - W porządku - dziewczyna wzruszyła ramionami. 
 - W takim razie za jakiś czas ustalimy godzinę i miejsce spotkania. Może tu, co? To idealne miejsce, prawda? - Octavia tylko uśmiechnęła się słabo. Nie wiedziała, co takiego idealnego może być w prawie gołych ścianach i kilku poduszkach. Rosanne najwyraźniej to niezrozumienie zauważyła, bo dodała  - W takich niezagraconych pomieszczeniach, które nie rozpraszają naszej uwagi i nie blokują przepływu czarodziejskich zdolności, jest o wiele prościej się czegoś nauczyć. W każdym razie... wszystko ci jeszcze wytłumaczę - poklepała ją po ramieniu, a potem uśmiechnęła się bardziej subtelnie i przyjrzała jej z uwagą.
 - Coś się stało, pani Clemort?
 - Ależ skąd, drogie dziecko. Po prostu bardzo miło mi cię poznać. Wiedziałam wprawdzie, że prędzej czy później trafisz do Akademii, ale nie spodziewałam się, że będzie o tobie tak głośno.
 - Wiedziała pani? - powtórzyła, zdziwiona. 
 - To było nieuniknione.
 - Mówi tak pani, bo za pomocą magii zaglądała w przyszłość?
 - Nie, Octavio. Nie musiałam zaglądać w przyszłość, by o tym wiedzieć. A teraz zmykaj już na przerwę. - Dziewczyna wycofała się powoli, nie spuszczając z Rosanne czujnego wzroku. Cała jej początkowa sympatia została zastąpiona przez jakąś niewytłumaczalną niepewność. Nawet wtedy, gdy już zamknęła za sobą drzwi klasy, nie mogła się pozbyć wrażenia, że coś jest nie tak.
Była tak zamyślona, że nawet nie tknęła obiadu. Z zamyślenia wyrwało ją dość silne szarpnięcie za koszulę. Spojrzała w dół i jej wzrok od razu padł na Foris.
 - Ty nie je.
 - Zamyśliłam się.
 - O kim? -spytała szybko elfka, podpierając się pod boki. Octavia nie mogła nie zauważyć, że nie spytała "o czym".
 - O dzisiejszej lekcji z panią Clemort - odparła. 
 - Nie o mistrzu Audarze? 
 - Nie, dlaczego miałabym o nim myśleć? - spytała, niby to zdawkowo.
 - Bo wczoraj była bardzo zadowolona, kiedy mistrz Audar zaoferował jej pomoc, a nie cieszyła się, kiedy mistrz Feyrevey z nią rozmawiał - rzekła Foris oskarżycielskim tonem.
 - Nieprawda! - zaprzeczyła Octavia. - Bardzo miło rozmawiało mi się z mistrzem Feyreveyem, ale Audara też lubię. - Elfka milczała przez chwilę, po czym spytała tylko, dość oschle, czy Octavia będzie jeszcze jadła, a potem zabrała jej talerz, jak zwykle, wskakując przy tym na jej kolana.
Dziewczyna już chciała opuścić jadalnię, gdy jej uwagę przykuła jakaś szarpanina na zewnątrz. Prawie wszyscy uczniowie zebrali się przy drzwiach, a ona zobaczyła coś, czego absolutnie nie spodziewała się zobaczyć.

3 komentarze:

  1. Nieeeeee! no przerwać w takim momencie. Jak mogłaś! :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś wspomniałam już coś o urokach sadyzmu grafomana, prawda? ;)

      Usuń
  2. Napisz dziś jeszcze jeden rozdział :P

    OdpowiedzUsuń