poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 27

  27. Przepraszam za przerwę. Po raz milionowy usprawiedliwiać się chyba nie będę... Przechodząc do treści rozdziału - jak się łatwo domyślić, powoli zmierzamy w stronę punktu kulminacyjnego. Jeszcze parę przeszkód po drodze, rzecz jasna, wyskoczy, ale to już ostatnia prosta przed tym "najważniejszym". Życzę miłej lektury!


Niestety, Felix zawiadomił o całej sytuacji również mistrza Vailla, dlatego w gabinecie Alana nie byli sami. Octavia siedziała ze spuszczoną głową, wysłuchując pełnych zawodu kazań Vailla. W głowie huczało jej od nadmiaru słów, a pomiędzy tymi nieregularnymi dźwiękami plątały się niedokończone odpowiedzi na tak ważne pytania. Tajemnica Griphe, droga przez krainę Pasmort... Tylu rzeczy mogłaby się jeszcze dowiedzieć, gdyby Felix nie postarał się, by jej przeszkodzono!
 - Jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna?! - krzyknął po raz piąty Vaill, mierząc dziewczynę karcącym, groźnym spojrzeniem. - Szukasz pomocy u twojego niedoszłego mordercy? Dlaczego nie zwróciłaś się z tym do kogokolwiek z nas?
 - Bo nikt nie chciał mi pomóc! Ilekroć próbowałam wyciągnąć z was informacje, zbywaliście mnie tym samym - "twoja matka się o ciebie boi, nie rób jej tego" - zacytowała ze złością.
 - I mieliśmy wszyscy rację! Chantall nie przeżyłaby, gdyby straciła i ciebie.
 - Nie straci. A nawet zyska tyle, że wróci do niej mąż.
 - Do ciężkiej cholery! - zaklął w końcu Vaill, co zdarzało mu się tylko w przypadku ekstremalnej złości. - Sądzisz, że tak łatwo jest się przedrzeć przez bariery ochronne Mauviasa, dotrzeć do odległej krainy i przejść przez Pasmort? - prychnął.
 - Przecież krainą Pasmort rządzi Millius, pomoże mi!
 - Problem w tym, głupia dziewczyno, że ten, kto spotka w krainie Pasmort kogoś bliskiego, chce tam zostać. To coś w rodzaju transu, z którego nawet Millius cię nie wyciągnie, a to dlatego, że nie może. Anioł ma obowiązek strzec dusz zmarłych i absolutnej wolności żywych. To dlatego nie będzie ci mógł nakazać, byś opuściła Pasmort. To dlatego żywi ludzie tak rzadko się tam zapuszczają.
 - A jeśli nie spotkam tam duszy Artaxa? - spytała, teraz już lekko przestraszona.
 - A jeśli spotkasz? Będziesz ryzykować? - Vaill stanął przed nią, przeszywając ją spojrzeniem tak poważnym, jak nigdy dotąd. Spodziewał się całkowicie innej reakcji.
 - Będę - powiedziała, upierając się przy swoim. - Muszę odzyskać ojca, nie rozumie pan tego? - Vaill po raz pierwszy w życiu stracił cierpliwość. Wzniósł oczy ku niebu, a potem uderzył pięścią w blat biurka.
 - Przetłumacz jej - poprosił Alana, który do tej pory milczał. - Próbuj, skoro prośby i autorytet nie działają, może groźba da radę - wysyczał, zaciskając z całej siły usta. Alan oczywiście też był przeciwny temu, co chciała zrobić. A jednak on nie łudził się już, jak Vaill. Doskonale wiedział, że Octavia nie odpuści. Zdążył ją dobrze poznać i przeanalizować jej zachowania. Usiadł więc za biurkiem i w miarę spokojnym, opanowanym głosem zaczął do niej mówić, ostrożnie dobierając słowa.
- Musisz odzyskać ojca, musisz to, musisz tamto. Zastanów się może jednak, co z tego jest realne. Nastolatka da radę ze wszystkim, o czym opowiadał Feleon? On cię nie straszył, mówił szczerą prawdę. W pojedynkę, a zwłaszcza młodej, nie w pełni wykształconej osobie nie może się to udać.
 - Dzięki za wsparcie - mruknęła.
 - Robisz sobie żarty w nieodpowiednim momencie -skarcił ją Alan.
 - Widzę, że muszę postawić sprawę inaczej. Skoro zasady panujące w Akademii nie pozwalają mi ratować ojca, to chcę się z niej wypisać.
- Octavio... - zaczęli wspólnie mistrzowie.
 - Nie - przerwała im. - Żądam wypisania mnie z listy uczniów. - Alan i Vaill spojrzeli na siebie tak, jakby w tej chwili obaj mieli ochotę zapaść się pod ziemię z przejmującej bezradności.
 - Nie wyrażę na to zgody - powiedział w końcu Vaill, tonem, z którym się nie dyskutuje. To znaczy nie dyskutuje nikt, kto nie jest Octavią, bo ona nie zamierzała na tym poprzestać.
 - Czytając regulamin przyjęcia nie znalazłam punktu, że uczniom zabrania się zrezygnowania ze szkolenia w jego trakcie. Dlatego powtarzam - żądam usunięcia mnie z listy uczniów. Skoro nie chcecie mi pomóc, to przynajmniej nie przeszkadzajcie.
 - Chcesz zmarnować tyle czasu szkolenia? Powiedzieć ci prawdę? Pomimo wszystkich klopotów, które sprawiasz, jesteś jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą uczennicą w ostatnich latach. Naprawdę masz zamiar to zaprzepaścić tylko z powodu twoich jeszcze dziecinnych mrzonek? - Na stwierdzenie "dziecinne mrzonki" Octavia uniosła się takim oburzeniem, że omal nie uderzyła mistrza prosto w szczękę. Co za bezczelność! Tak wyrażać się o tym, co chciała zrobić. A więc to tak! Ratowanie własnego ojca to dziecinne mrzonki.
- Arc, zostaw nas samych - poprosił Alan, na co Vaill zareagował lekkim zdziwieniem. Jednak po minie Alana łatwo było poznać, że ma jakiś plan i to pewnie diabelnie dobry, więc wyszedł, zostawiając ich samych.
 Octavia wciąż była zła, więc nie będzie z nią łatwo rozmawiać, zdawał sobie z tego sprawę. Uważał jednak, że tak, jak ona uparła się, by ratować Titresa, tak on musi się uprzeć, by ratować ją samą.
 - Mam pewien pomysł i zanim zaczniesz na niego pluć, posłuchaj do końca.
 - Jeśli ten pomysł ma na celu odwiedzenie mnie od planu ratowania taty to daruj sobie - prychnęła gniewnie.
  - Ten plan ma na celu dać ci szansę jasnego wyboru. Powtarzam: JASNEGO. Do tej pory wokół twojej decyzji panował chaos, a to nie dało żadnej ze stron możliwości rozstrzygnięcia sporu. Zrobimy tak: jutro, po zajęciach, pójdę z tobą do Feleona i każę mu całą  drogę do Noisang  i jej trudności opisać, ze szczegółami, a ty się nad tym zastanowisz i szczerze odpowiesz sobie, co jest dla ciebie do przejścia, a co nie. Gdy już się określisz, sprawdzę twoje możliwości w praktyce. Jeśli okażą się niezgodne z tym, co powiedziałaś, że nie sprawi ci trudności - zostaniesz w Akademii i temat wyprawy na Noisang zostanie zamknięty. Jeśli przejdziesz pomyślnie wszystkie próby osobiście będę ci w tej wyprawie towarzyszył.  - Po tych słowach nastąpiła chwila ciszy, w której Octavia zamierzała wyłapać, gdzie w tym wszystkim kryje się haczyk. Niczego jednak nie znalazła.
 - Mówisz poważnie?
 - Daję ci słowo mistrza. Jutro załatwię to z Vaillem i królem Braviusem.
 - Niech tak będzie. - Podali sobie ręce, patrząc przy tym prosto w twarz.
Alan był pewien, że Arcany osobiście go za to zabije, bo będzie całym sercem i duszą wierzył w umiejętności Octavii, ale on wiedział, że są rzeczy, z  którymi Octavia po prostu nie da sobie rady. A jeśli da... cóż. Nie złamie danego słowa i będzie się nią opiekował w tej podróży. Nie zostawi jej samej tak, czy inaczej. Teraz nie mógłby jej opuścić. Przywiązał się do niej, czuł się za nią odpowiedzialny i nigdy nie pozwoli, by ktoś ją skrzywdził.
 - Wszystko dobrze? - spytała nieśmiało. Zaraz dostrzegła zamyślenie gasnące w jego oczach.
 - Nic nie jest dobrze. Łamię naczelne prawo każdego nauczyciela.
 - Przecież nic nie jest przesądzone. Nie pozwoliłeś mi na tę misję, więc...
 - Nie mówię o tym - przerwał jej, kręcąc głową. Po chwili pojęła, że ma na myśli to, co się między nimi dzieje. Szybko spuściła wzrok, mając nadzieję, że Alan tego nie zauważy. Ale zauważył i nie omieszkał się tego interpretować, jak na niego przystało, na własną niekorzyść.
 - Jak rozumiem ten gest oznaczał, że coś przyćmiło mi mózg, jeśli uważałem, że do czegokolwiek doszło?
 - Nie - odpowiedziała, na tyle poważnie, że nawet on nie mógł potraktować tego jako kpiny.  - Ten gest oznaczał, że nie mam pojęcia, jak się zachować i co robić dalej. Znam twoje podejście. Bardzo dokładnie oddzielasz to, czego się chce od tego, co wolno.
 - A czego chcesz? - wypalił bez ostrzeżenia. Serce dziewczyny momentalnie przyśpieszyło. Otwarła usta, by odpowiedzieć, lecz nie wiedziała, jak wielką wagę mogą mieć te słowa.
 - Sama nie wiem. Znam cię krótko, ale... Pamiętasz, jak powiedziałeś mi, że ci na mnie zależy? - Skinął głową. - To działa w obie strony. Nie wiem, na ile mogę sobie pozwolić względem ciebie i na co liczyć...
 - Niech to wezmą wszyscy diabli - mruknął, bardziej do siebie, niż do niej, przeklinając się w myślach za bezdenną głupotę. - Możesz pozwolić sobie, na co tylko chcesz, jako jedyna. Póki co w ukryciu, ale możesz. - Od razu chwycił jej dłoń, by wiedziała, że nie żartuje. W tej chwili pomyślała sobie tylko, że nawet jeśli może wszystko, to zamierza jedno...

4 komentarze:

  1. ojej ojej i znów mam czekać tydzień?! :(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, tym razem napiszę jakoś szybciej ;) Wygospodaruję czas za wszelką cenę ;)

      Usuń
    2. Mam nadzieję
      :)

      I odnośnie tekstu, myślę że Alan i Octavia wyrusza razem na tę misję :)

      Usuń